piątek, 5 marca 2010

Po drugiej stronie góry...

Zapis moich podróżniczych wspomnień odłożyłam głęboko na dno szuflady... nie ukrywam, że bardzo często odczuwam z tego powodu wyrzuty sumienia, bowiem rozpoczęłam moje zapiski, po czym tak często brak mi czasu i sił na uporządkowanie tego, z czym chciałabym się z Wami podzielić - mam nadzieję, że mimo wszystko czasem zajrzycie do mnie, kiedy w końcu z większą sumiennością, będę kontynuować moje pisanie!
Tym razem - pomimo, iż wspominałam o wyspie Aran - chciałabym zabrać Was w piękne góry Grampiany - to część Szkocji, którą w tym roku odwiedzaliśmy regularnie, średnio co 2 tygodnie.. był to piękny czas, dla mnie - chwile samotnych wędrówek, ostatecznie pierwsze od roku wejście na niewielki szczyt - jednakże z cudownie rozpościerającą się panoramą wszechobecnych gór!

..Z kartek pamiętnika (04.03.10 Glenshee)
..Otacza mnie bezgraniczna cisza oraz wszechobecne góry. Słońce dotykiem swym rozgrzewa nie tylko moje policzki, ale również serce.. serce, które przez ostatnie kilkanaście dni sponiewierane było różnymi zawirowaniami w mojej szpitalnej codzienności..
..Świat leży u mych stóp a ja odpoczywam na moim pierwszym dziewiczym szczycie - jeśli wyłączymy obecność jeleni - bowiem, to one jako pierwsze tutaj zawędrowały a i stały się bezpośrednią przyczyną mojej pierwszej od bardzo długiego czasu wspinaczki!
Kiedy poprosiłam Damiana, aby tym razem zawiózł mnie znacznie dalej, abym mogła obcować śród nowych dla mnie krajobrazów, nagle zobaczyłam całe stado jeleni, które niczym wędrówki ludów, przemieszczały się wśród dziewiczych szczytów, ku jasnym promieniom słońca..
Pomyślałam, iż podejdę tylko odrobinkę, aby je sfotografować, jednak ponieważ noga w ogóle nie dokuczała mi tym razem - zupełnie jakby wiedziała, że to czego mi naprawdę potrzeba, to odpowiednia dawka wysiłku, krzta adrenaliny oraz poczucie wolności, jakie odczuwam zawsze podczas wędrówek górskich, jazdy rowerem, pływania w zimnej toni jeziornej oraz zatracającym tańcu..
Zapomniałam już jakie to cudowne uczucie, kiedy coraz wyżej wspinając się ku niebu, zbliżamy się mozolnie ku upragnionej górze!
Twarz skąpana w ciepłych promieniach słońca, uśmiecha się ku światu rozpościerającego się u podnóża gór..
Zapomniałam jak cudownie być samemu w tak pięknych okolicznościach przyrody - tylko w sercu, głęboko zachowując obraz najbliższych mi osób..
Uczucie wyjątkowe i niepowtarzalne..
..czeka mnie droga powrotna, która przyznam, jest dla mnie wielką tajemnicą - idąc w górę początkowo podążyłam szlakiem jeleni - było bezpiecznie i wygodnie. W pewnym momencie jednak, postanowiłam pójść "na skróty" - był to raczej romantyczny przejaw mojej natury, aniżeli rozważny!
Mimo to doszłam, pomimo tego, iż mój szlak zamienił się w pewnym momencie, w ścieżkę, którą przemierzały zwinne, białe zające - wyjątkowo piękne - jeszcze takich nie widziałam!!
W końcu, nie obeszło się bez małej, bardzo przyjemnej wspinaczki, aby ostatnie 5-10 metrów pokonać z dużym trudem - brak raków, stał się bardzo istotną przeszkodą..
..na mnie już czas..


To maleństwo napotkałam wśród zasuszonych wrzosów - początkowo myślałam, iż to jeden z zajęcy, kiedy jednak zbliżyłam się, okazało się, że to mały jelonek, prawdo podobnie pozostawiony przez matkę.. śpi snem głębokim jak bezmiar oceanu..



Wędrujące jelenie..




To była pierwsza nagroda za mój trud wspinaczki - na zboczu, nieopodal - stado jeleni z ciekawością przyglądało się moim poczynaniom..





Cudowne widoki, zapierające dech w piersiach..



A na szczycie, kolejna niespodzianka - tylu jeleni oddalonych ode mnie o kilkanaście kroków, nigdy bym się nie spodziewała spotkać!
Niesamowite uczucie!!









To był piękny dzień, choć w najmniejszych moich oczekiwaniach nie spodziewałam się tego!
Na zakończenie wędrówki, spotkałam piękne białe konie, biegajace wśród drzew niewielkiego lasu.. cóż można więcej pragnąć od życia? :)

Pozdrowienia pełne serdeczności przesyłam w Waszym kierunku!!