O poranku wyruszyliśmy w dalszą drogę.. pogoda znów była piękna, jednak szybko okazało się, że Damiana kolano jest już na skraju wytrzymałości :(
Bolesne dolegliwości, znacznie spowolniły nasze przemieszczanie się tym razem w dół, co niestety przy chodzeniu nie pomagało!
Nasi towarzysze wyprawy, postanowili, ze wybiorą się jeszcze do Tengboche - gdzie znajduje się największa w tym rejonie Gompa wraz z pięknym widokiem na Ama Dablam, Mt Everest oraz inne ośnieżone szczyty.
Przyznam, że była to dla mnie propozycja bardzo kusząca - bowiem wraz z podjęciem decyzji, iż lecimy do Nepalu - moją cichą nadzieją było to, iż odwiedzimy Buddyjską świątynię.. do której jak do tej pory nie mieliśmy okazji dotrzeć.. jednakże byłam już tak bardzo zmęczona, iż nie miałam siły myśleć o kolejnej wspinaczce.. gdybyśmy mieli czas na dwa, nawet jeden dzień odpoczynku..
Ostatecznie, postanowiliśmy z Damianem, ze będziemy szli wolniej (ze względu na jego nogę), następnie dotarłszy na umówione miejsce, spędzimy noc wspólnie z pozostałymi.. a rano się zobaczy!
Dotarcie do celu, okazało się bardzo przyjemnym spacerem, bardzo urokliwym, a kiedy pojawiliśmy się w loggii - wszyscy czekali na nas przy rozpalonym kominku - posiliwszy się ciepłą strawą :) okazało się, ze możemy wziąć gorący prysznic - zważywszy na fakt, iż od czterech dni korzystaliśmy tylko z nawilżonych chusteczek - wiadomość niebywała!!
Ale, ale... szczęście byłoby zbyt duże gdyby wszystko było takie proste i oczywiste!Kiedy zostałam zaprowadzona pod prysznic 0 - moje zaskoczenie było ogromne - prysznic znajdował się w maleńkiej, drewnianej komórce poza domem.
Przez moment zastanawiałam się skąd będzie pobrana woda.. odpowiedź otrzymałam bardzo szybko! Gospodarz, pomaszerował na drugą stronę, wszedł na dach - a tam z wielkiego garnka na mój znak gotowości - zaczął lać wodę w maleńki lejek.. dzięki, któremu woda spływała nieśmiałymi kroplami ku wnętrzu, a tym samym na moje spragnione wody ciało :)
Woda, rzeczywiście tym razem była.. hmm.. powiedzmy, ze ciepła - problem jednak polegał na tym, iż docierała ona w tak wolnym tempie, iż sam proces namoczenia włosów zajął co najmniej pół godziny!! Zanim prysznic skończyłam, wymarzłam jak nie wiem co, ale przynajmniej poczułam się choć odrobinę odświeżona - a tym samym gotowa na kolejną wspinaczkę!
By ostatecznie, pokonawszy strome zbocze - dojść do słynnej Gompy..
... Gompy, która na tle Ama Dablam, Mt Everestu oraz innych szczytów - prezentowała się niewątpliwie pięknie..
...Cóż, właśnie zdałam sobie sprawę, ze nie dodałam żadnego zdjęcia, które pokazuje Gompę w całości, jednak mam nadzieję, ze choć w małym stopniu można odczuć, wyjątkową atmosferę, aja panuje w tym miejscu!
Odkryliśmy również małą piekarenkę - aby uczcić tę niecodzienną chwilę - postanowiliśmy uraczyć się którymś, z pachnących ciasteczek..
Z wodą i prysznicami zawsze są przygody. Nie zapomnę uczucia kłucia tysięcy igielek kiedy na Ukrainie myłam głowę w lodowanej wodzie, pomimo że teoretycznie z kranu powinna także płynąć ciepła, nie wspominając o lodowatych strumieniach. Oraz niesamowitego poczucia wolności, kiedy w Jordanii brałam ciepły prysznic (woda grzała się od słońca w wystawionych zbiornikach) z postawionego na środku pustyni bezpośrednio na piasku prysznica - tylko ciepła woda, ja i bezkres pustyni. Dla takich chwil warto żyć!
OdpowiedzUsuńPiękne urodziny! Wsztystkiego najlepszego i dalszego spełniania marzeń!
Pozdrawiam z Kairu
Ania
Aniu - nie jestem pewna, czy jeszcze do mnie zajrzysz.. cała wieczność minęła od mojego ostatniego pisania.. a i zaglądać muszę przyznać,tutaj nie zaglądałam... zdecydowanie dużo bardziej jestem aktywna na moim codziennym blogu: www.cynamonowo-jasminowo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie za życzenia - a i Tobie życzę wszystkiego co najpiękniejsze - oby chwil o których piszesz było jak najwięcej!!
Pozdrawiam serdecznie!!